zmienił tytuł, podając go do druku, i podpisał się nowym pseudonimem, by większym urokiem i tajemnicą osłonić siebie i dzieło.
— Więc poznałeś mistrzowską rękę? — pytał dalej Jerzy, wyciągając Adolfa na słowa i patrząc z lekkim uśmiechem w stronę, gdzie siedział Maurycy i Irena, i dał téj ostatniéj oczyma znak porozumienia, robiąc ją wspólniczką dalszego mistyfikowania Adolfa.
Irena patrzała uważnie w twarz Adolfa, oczekując, co powié.
Jeden tylko Maurycy zdawał się nie zwracać uwagi na rozmowę i zajęty był czytaniem listu. Adolf tak mówił:
— W istocie znać w każdym wierszu pociąg wprawnéj i mistrzowskiéj ręki; forma prześliczna, rozmaita i wykwintna, powiedział-bym wybrednie delikatna, jak rysunek fantastycznych arabesków; ale myśl poematu chorobliwa i fałszywa.
Irena, która pochwał Adolfa słuchała rozpromieniona, skrzywiła się na ostatnie słowa i z przestrachem spojrzała na Maurycego, jak przyjmie te słowa. Adolf nie uważał wcale téj nieméj gry jéj twarzy i mówił daléj najspokojniéj:
— Ów bohater poematu, ów „nieśmiertelny“, to nie człowiek. To jakaś figura mglista, błąkająca się po różnych drogach życia po to tylko, aby je zbrzydzić sobie i drugim. Nie rozumiem celu
Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/161
Ta strona została przepisana.