Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/163

Ta strona została przepisana.

— Ale prawdziwie. Tak, bohaterów, obrzydzając sobie wszystko, ginie z głodu moralnego. Poeta do téj podróży w świat wyekwipował go we wszystkie szlachetne popędy, przymioty i moralne zasoby; zdawało-by się, że z takiemi zasobami zwycięży świat cały, choćby tysiąc razy gorszy; przewrotniejszy, niż go nam poeta wystawia tymczasem bohater ów rozbija piersi o tę nikczemną zaporę, łamie skrzydła i upada; zamiast zwyciężyć zło, on wpada w zwątpienie, w rozpacz. Tego rodzaju rozwiązanie jest demoralizujące.
Podobnie, jak gdybyśmy żołnierzowi, idącemu do boju, mówili wciąż o śmierci, o przegranéj, o grobie. W ludzi trzeba wmówić, że cnota, że szlachetne uczucia zwyciężyć muszą. Kto im tę wiarę odejmuje, ten zdradza, a tu poeta zamiast zagrzewać do zwycięztwa — trąbi na odwrót.
Jerzy teraz dopiéro spostrzegł, jak nierozsądnie zrobił; pytając o zdanie Adolfa wobec Maurycego. Nie spodziewał się dysputy; myślał, że Adolf nie będzie miał nic więcéj do powiedzenia, prócz po chwał i zachwytu. Tymczasem inaczej się stało. Jerzemu wypadało teraz bronić do ostatka poematu — i z ogniem się odezwał:
— Nie zgodzę się nigdy na twoje zdanie. Ten sposób sądzenia poezyi ze stanowiska użyteczności ubliża jéj. Chciałbyś natchnienie poety zaprzągnąć jak wołu do pługa, by ci uprawiał ziemię.