Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/166

Ta strona została przepisana.

powiedział; iż bohatera poematu nie można sądzić podług kodexu karnego.
— Dlaczego nie? — spytał Adolf. — Czyż moralność poetyczna ma być inną? Utrzymując tak, potępiasz sam poezyą i jéj moralność. I w istocie, słuszne potępienie. Gdybyśmy chcieli bohaterów i bohaterki poematów, powieści, sądzić według kodexu, spojrzéć na ich czyny nie przez tęczowe szkła poetycznych frazesów, ale trzeźwo; większa połowa kwalifikowała-by się do domu poprawy. Tam, gdzie przez te szkła widzimy różowe ciało, udające zdrowie, zobaczyli-byśmy może trupią bladość i zgniliznę. Bo poezya kwiatami ubrała kościotrupy lub proste kije i każe im udawać aniołów. Całuje namiętnemi słowami rozmarzone dusze, jak Almanzor, by je zatruć jadem. Przypominam sobie jedne małą nowellę Turgenjewa, w któréj ten autor znakomicie przedstawił ów trujący, rozkładowy wpływ poezyi na pewne organizmy. Nowella nosi tytuł „Faust“. Główną osobą jest młoda kobieta, zimna, spokojna. Poeta porównywa ją do posągu z lodu. Tak czystą i twardą była jéj cnota. Kobieta owa, chowana pod okiem surowéj i poważnéj matki, odebrała wykształcenie gruntowne, ale zbyt trzeźwe i realne. Matka odsuwała od niéj wszystko, coby mogło rozbudzić, rozkołysać jéj fantazyą. Wiera (takie jest imię bohaterki) poszła za mąż, nie zna-