То powiedziawszy, wzięła ze stolika parasolkę i szybko wyszła do ogrodu. Adolf pośpieszył za nią.
Zofia szła w stronę cieplarni, nie oglądając się wcale; dopiero kiedy weszli w cienistą lipową aleję, w któréj nikt nie mógł ich widziéć, stanęła i, zwróciwszy się do idącego za nią Adolfa, rzekła:
— Dziwną się panu może wydawałam w chwili, gdym żądała z panem rozmowy sam-na-sam; ale ja pana znam dostatecznie, aby być z panem szczerze i poufale.
— Znasz mię pani? — spytał Adolf zdziwiony i zażenowany.
— Przez Salusię — odpowiedziała, spuszczając oczy.
Adolfowi to objaśnienie wytłomaczyło wiele. Nie pytał już o nic więcéj; ale czekał, co mu powié baronówna. Ta jednak milczała. Miała tyle pytań przygotowanych; w czasie jego nieobecności układała sobie, o czém z nim będzie rozmawiać; ale teraz, gdy się znalazła wobec niego, czuła się nieśmiałą, skrępowaną, nie wiedziała, od czego zacząć. W myślach poznajo-
- ↑ Błąd numeracji: brak rozdziałów XIV. i XV.