ten człowiek wywołać czynem swoim, robi pana nieubłaganym.
— Ja tylko żałować mogę takiego człowieka.
— Przebacz mi pan, że mogłam inaczej sądzić o panu — rzekła Zofia i uścisnęła rękę jego.
Adolf spojrzał na nią pytającym wzrokiem, nie rozumiejąc powodu jéj uciechy i zachwytu.
— Czy więc pani masz jaki sposób zabezpieczenia nas od tego człowieka, skoro będzie wolnym? — spytał po chwili.
— Czyż mógł-by być tak niewdzięcznym i wyrządzać krzywdę panu za ocalenie swoje?...
— Sądzisz pani ludzi miarą własnéj dobroci... Ten człowiek nie piérwszy raz doznaje od nas pobłażania i względów. To go nie naprawiło.
— A jeżeli się wymoże na nim przysięgę?...
Adolf rozśmiał się pobłażliwie.
— Jakto? pan wierzysz, że mógł-by krzywoprzysiądz lub złamać przysięgę? — spytała z trwogą i niedowierzaniem. — Pan nie wierzysz przysiędze?...
— Czyż ten człowiek nie łamał już przysięgi? Czyż każdy zły czyn nie jest łamaniem słowa, danego Bogu i ludziom, że się będzie uczciwym... Cnotliwy bez przysięgi będzie dobrym; zły, i przysięgając, źle robić będzie. To nie jest gwarancyą żadną. Szczególniéj, że ten człowiek, jak się sam wygadał przy badaniu, ma jakąś zadawnioną nie-
Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/173
Ta strona została przepisana.