Kiedy bowiem Adolf wyjechał z wizytą do Zalesia, ojciec jego w pół godziny potém zdążał tą samą drogą do barona. Niecierpliwiło go już dłuższe czekanie, przewlekanie się sprawy; zaopatrzony więc w wexle, wybrał się na ostateczną z nim rozprawę. Postanowił raz już skończyć z baronem. Chwila zdawała mu się stosowną. Wiedział, że baron nie będzie mógł zapłacić wexli, że kredyt jego już wyczerpany; nie wątpił więc o zwycięztwie.
Pewny siebie, ze śmiałością i zadowoleniem wszedł do pałacu i kazał się zameldować, nie wymieniwszy swego nazwiska. Chciał tém zrobić niespodziankę baronowi. Służący wpuścił go do wielkiéj sali jadalnéj, gdzie miał zaczekać na barona.
Stary Schmidt nie bez pewnego wrażenia oczekiwał jego przybycia. Po latach tylu, miał oko w oko zejść się z dumnym panem, w okolicznościach całkiem odmiennych. Dawniéj, jako syn kowala, w przedpokoju kłaniać się mu był zmuszony; dziś stawał przed nim jako wierzyciel jego. Miał to być rodzaj pojedynku; dlatego nie dziw, że starego Schmidta opanował pewien niepokój, który zdradzał się febryczném drżeniem.
Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/177
Ta strona została przepisana.
XVII.