То odkrycie zabolało go więcej może jeszcze, niż ruina majątkowa.
Wieczorem tego dnia, gdy całe towarzystwo zebrało się w sali jadalnej przy herbacie, nadszedł telegram z Medyolanu do Jerzego. Nauczyciel jego donosił mu, że jego oratoryum wykonanem było w katedrze i zostało przez znawców dobrze przyjęte. Jerzy nie posiadał się z radości; cały wieczór rozmawiał o tem swojem szczęściu, i dziwiło go, dlaczego baron tak chłodno i obojętnie przyjął tę wiadomość. Olśniony blaskiem własnego szczęścia, nie pamiętał o tem, co gryzło duszę barona. Barona znowu ta niepomiarkowana radość zięcia drażniła i oburzała do tego stopnia, że, nie doczekawszy końca herbaty, wstał i wyszedł do swego pokoju.
— Co ojcu jest? — spytała Irena, patrząc za odchodzącym. — Nigdy go jeszcze tak smutnym nie widziałam. Musiało się coś stać ważnego. Czy ci nic nie mówił?
To pytanie dopiero oprzytomniło Jerzego i wróciło mu pamięć.
— Sprawa z tym fabrykantem tak go zafrasowała. Schmidt chce zlicytować Zalesie.
— Jakiem prawem?
— Ma podobno wexle barona.
— Czy wexli nie można spłacić?
Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/196
Ta strona została przepisana.