przeciążone długami. Bank wszedł mi na hiypotekę.
— Więc cóż myślisz robić?
— Nie wiem! — odrzekł baron z rozpaczą.
Boleść szarpnęła nim silnie, zerwał się, wstał od biurka i niespokojnie przechadzał się po pokoju.
— Trzeba będzie oddać na łup wierzycieli moję uroczą ustroń, pozbyć się tego wszystkiego.
Ziści się twoje życzenie.
— Moje życzenie? — spytała, nie rozumiejąc znaczenia tych słów.
— Wszak pragnęłaś, aby w parku stanęły fabryki. Teraz niema wątpliwości, że staną.
W mowie jego przebijała gorycz i przykra rezygnacya.
— To być nie może! — odezwała się z ogniem Zofia. — Chciałam tego wtedy, gdy mogłeś zrobić to ustępstwo, bez ubliżenia sobie. Było-by ono wtedy dobrodziejstwem, łaską z twej strony. Dziś było-by poniżeniem, dla ciebie, dla nas, gdyby nas zmuszono do tego. Trzeba koniecznie zaradzić temu; do licytacyi przyjść nie może.
— Ale jak radzić? — spytał baron bezradnie.
— Czy nie masz sposobu zaciągnięcia pożyczki na tę sumę?
— Żadnego, żadnego!
— A Jerzy.
Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/199
Ta strona została przepisana.