Przyznaj sam, że to niebardzo przyjemna rzecz wiedzieć, że się ma w domu nieprzyjaciela, który nam w każdéj chwili może szkodzić, gdy się najmniéj tego spodziewamy. Trzeba nam wykryć koniecznie tego człowieka.
Słowa ojca udręczały Adolfa, szlachetna i prawa dusza jego nie mogła dłużéj zcierpiéć udawania; odezwał się więc, spuszczając oczy ku ziemi:
— To ja zrobiłem, ojcze.
— Ty? — Schmidt spojrzał na syna zdziwiony, ale bez gniewu i oburzenia.
— Zrobiłem to z litości nad jego córką. Teraz widzę, że źle zrobiłem, że, powodując się uczuciem litości, zapomniałem o obowiązku, że ci wyrzadziłem tem krzywdę.
— Więc to ty jesteś tym utajonym nieprzyjacielem w moim domu? — rzekł ucieszony Schmidt — teraz wiem, kogo się strzedz muszę. No, no, nie matrw się — dodał poważniéj — w tym wypadku wyświadczyłeś mi mimowoli przysługę.
Teraz na Adolfa przyszła koléj, że się zadziwił i spojrzał na ojca dużemi oczyma. Schmidt wytłómaczył mu to:
— Widzisz, rzekł — nie chciałem się z tym człowiekiem włóczyć po sądach. W śledztwie musiały-by wyjść na wierzch niektóre sprawy, o których nie chciał-bym, aby się świat dowiedział.
Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/221
Ta strona została przepisana.