moim chciał pozwolić na to szaleństwo, przez pamięć na matkę twoję... nie mogę...
Rozmowa ta nie uleczyła wprawdzie Zofii, ale ją bardzo zmieniła. Owa duma pogardliwa i hardość, co drzemały dotąd na zastygłych rysach jéj twarzy, ustąpiły teraz miejsca jakiemuś pognębieniu i bezsilności. Dusza coraz więcéj grzęzła w smutku.
Mimo to, na wyjazd do Franzensbadu namówić się nie dała, choć zdrowie jéj w zatrważający sposób z każdym dniem się pogorszało.
Wśród tego czasu zdarzył się wypadek ważny i smutny dla całéj okolicy. Burza niepamiętna, nadzwyczajna, wraz z gradem, poniszczyła bielejące już zboża, a czego grady nie wytłukły, to zniweczyły do ostatka wylewy. W skutek ciągłych i ulewnych deszczów, rzeka, przerzynająca Zalesie, wezbrała tak gwałtownie i wysoko, że nietylko domy, tuż nad rzeką stojące, zalała, ale i wyżéj nieco położonym zagrażała. Popłoch był niesłychany. Ludzie, nieprzyzwyczajeni do tego rodzaju