Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/264

Ta strona została przepisana.

А że baron zawsze, dla ulżenia sol)ie, zwykł był winę przypisywać innym, i tym razem skończyła się na rządcy, że nie zwrócił na to jego uwagi. Kazał go więc natychmiast przywołać i spytał:
— Czy wieśniakom, poszkodowanym przez wylew, dano jaką zapomogę?..
— Dotąd nie... — odrzekł rządca, patrząc na barona, zdziwiony tym nagłym wyskokiem dobroczynności.
— A czemu?..
— Mało który zgłaszał się o pomoc... A i tym, co byli, niechętnie udzielaliśmy, bo nie wiedzieliśmy... czy to będzie z wolą jasnego pana... — dodał rządca nieśmiało.
— Czyż zabraniałem wam kiedy być dobroczynnymi dla moich łudzi?.. — spytał baron, dotknięty tą uwagą.
— Sądziłem, że ludzie, którzy wyrządzili krzywdę jasnemu panu, którzy przyczynili się do niszczenia parku, nie są warci względów i pomocy jasnego pana...
— Za to odpowiedzą przed sądem... Zresztą byli podmówieni... Nie chcę, aby cierpieli za kogo... Skoro który zgłosi się o pomoc, proszę dać..^
— Ale со?.. — spytał rządca.
— Co?., zboże. Wszak tego im najwięcej potrzeba...
— Spichlerze nasze także niepełne, a na świe-