Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/291

Ta strona została przepisana.

bycia oczekiwała Zofia. Właśnie gdy baron wrócił z miasta, Salusia z jéj polecenia wyszła pod stawy. Niespodziewane wejście barona pokrzyżowało ów zamiar. Barona więc spostrzeżenia względem pomieszania Zofii, jéj nienaturalnego zachowania się, były trafne i, opierając się na nich, mógł podejrzewać Zofią o schadzkę.
Ale źle się domyślał, że kartka, którą znalazł w salonie, tyczyła się téj schadzki i że ją pisał Adolf. Kartkę tę pisał Maurycy do Ireny.
Idealna i platoniczna miłość tych dwojga łudzi z każdym dniem przybierała coraz niebezpieczniejsze rozmiary, nabierała krwi i namiętności, z fantazyi przeszła w zmysły i domagała się praw ludzkich. Był to bardzo naturalny przechód, którego Irena jednak nie przeczuwała w chwili, gdy piérwszy raz wyznała Maurycemu miłość swoję. Zdawało się jéj wtedy, że miłość ta zaspokoi pragnienia jej duszy, że Maurycy będzie kochankiem jéj myśli, że serca ich, złączone harmonijném biciem, ulatywać będą w marzeniach nad ziemią i poić się nieśmiertelnym nektarem poezyi i wspólnego zachwytu. Ale kilka dni wystarczyło, aby się przekonała, że tak nie jest. Miłość, od chwili, gdy skrzydła jéj obciążyło wyznanie, z każdym dniem spadała coraz niżéj ku ziemi, z głowy przeszła w nerwy i zburzyła je grzesznemi pragnieniami.