dzisz pan, panie baronie, że się tu i o duszy pamięta.
— Widzę, widzę; widzę tu wiele rzeczy, o których nigdy nie myślałem — rzekł baron z zastanowieniem. — Rad jestem, że będę mógł przypatrzyć się wam z blizka. I ja coś skorzystam na tem.
— A my od barona — rzekł Adolf. — Będzie to zamiana.
— Zgoda. No, ale czas nam jechać.
— Jakto? — spytał stary Schmidt — gdzie mamy jechać.
— Zabieram was ze sobą. Ułożyłem bowiem pewien plan na dziś, który wspólnie wykonać mamy. Zobaczycie...
Schmidt kazał zaprzęgać i niezadługo wszyscy trzej ruszyli w drogę do Zalesia...
Kiedy przejeżdżali przez park, baron, zwracając się do Adolfa, rzekł:
— No! teraz będziesz mógł dowolnie gospodarzyć tutaj. Majętność moja cała będzie teraz twoją własnością, a raczej Zofii; ale to podobno na jedno wyjdzie. Co?
Mówiąc to, popatrzył z uśmiechem pełnym przywiązania i życzliwości na zarumienionego Adolfa i ciągnął dalej: ‘
— Leniwe muzy będą musiały ustąpić przed pracowitym przemysłem. Dla siebie zastrzegam
Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/321
Ta strona została przepisana.