jak skamieniała; patrzała na nich, na barona, wzrokiem błędnym, niespokojnym i naraz oczy jej martwe ożywiły się, twarz rozpromieniła się rumieńcem; z miny barona odgadła wszystko; krzyknęła z radości i upadła w objęcia barona.
Po tem wysileniu nastąpiło lekkie omdlenie; Adolf i Jerzy, przestraszeni, pobiegli na pomoc; ale otworzyła wnet powieki i, uśmiechając się do nich i patrząc oczyma rozmarzonemi, na pół przysłoniętemi rzęsami, mówiła cichym głosem:
— Nie bójcie się o mnie; teraz nie umrę; teraz pragnę życia.
I rzeczywiście, od owej chwili zdrowie jej z każdym dniem się polepszało. Przy słońcu, które zaświeciło teraz jej życiu, odradzała się, jak kwiat po burzy, nabierała siły i kolorów.
W miesiąc potem Salusia drżącą od radości ręką przypinała jej ślubny wianeczek do jasnych włosów.
Tak zakończyła się walka o kawał ziemi.
Kraków 1872 r.