ojca i, odbierając od niego papiery, ucałował ze czcią rękę jego spracowaną.
— Jeszcze jedno — rzekł Schmidt — powiédz mi szczerze, nie jak ojcu, ale jak przyjacielowi, czy nie kochasz już jakiéj kobiety?
— Nie — odrzekł Adolf z otwartością, która nie pozwalała wątpić o prawdzie słów jego.
— To dobrze. Bałem się, czy między obcymi nie uwięzisz twego serca. Takie mieszane małżeństwa są niedobre. Najlepiéj będzie, gdy w kraju wyszukasz sobie towarzyszkę życia, tak poczciwą i zacną, jak była matka twoja. Tylko radzę ci, nie odwlekać tego zbytecznie, bo wczesne ożenienie równie korzystne, jak wczesne wstanie. Oba dają zdrowie. Ale dość o tém. Nie chcę, bym na początku znudził cię morałami i naukami, byś nie powiedział o ojcu, że marudny. A teraz. Boże ci błogosław, i basta. Rzecz skończona.
To powiedziawszy, pocałował raz jeszcze syna w czoło i poszedł do swego pokoju. Skromne i proste sprzęty były w tym pokoju, więcéj trwałe, niż wygodne. Nikt-by nie powiedział, że to mieszkanie człowieka, który przed chwilą dzielił się krociami.