widać było szeroką, wspaniałą aleję, na której końcu stał domek myśliwski, leciuchny i nadzwyczaj elegancki. Nad bramą był napis także z lanego żelaza: „Zofijówka“. Widocznie nazwą i urządzeniem baron chciał naśladować tulczyńskie ogrody. Zofijówka urządzoną była dla siostrzenicy barona, ulubionej jego pieszczoszki. Była to właśnie ta część parku, której kończyny dotykały do zabudowań fabrycznych Schmidtów.
Adolf dziwnego doznawał wrażenia, wpatrując się w bramę i napis. W zdrobniałem i spieszczonem nazwisku owej nieznajomej Zosi kryła się jakaś tajemnicza, niewidzialna potęga, z którą ojciec i on występowali do zaciętej walki, jakby z jaką zaklętą księżniczką legendową. Czuł pewien żal do istotki, noszącej to delikatne imię, dlatego, że, aby ona mogła tu spędzić kilka chwil przyjemnie, ojciec jego spędza bezsenne noce, a ludzie jego cierpią niewygodę i przykrość; ale, z drugiej strony, miała ona dla niego powab, pewien urok, jaki mają rzadkie rośliny zwrotnikowe, rozkwitające w cieplarniach. Wyobrażał sobie, że rzadką, niezwyczajną musi być ta istota, którą baron ukochał więcej od własnej córki, której poświęcił najpiękniejszą część swego parku.
Jeszcze nie uwolnił myśli z ciężaru żelaznych liter, gdy na zakręcie lasu, na drodze ukazała się amazonka na koniu, w czarnej sukni i w ka-
Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/46
Ta strona została przepisana.