i istotniejsze korzyści przynosi ludzkości. Świat długi czas obywał się bez machin i fabryk, ale nie mógł żyć bez sztuki. Uczucie, jeżeli nic jest konieczniejszą, to przecież szlachetniejszą potrzebą ludzkości, niż dobrobyt. A cóż podtrzymuje, ożywia, uszlachetnia to uczucie, jeżeli nie sztuka? Ta sztuka, którą radzibyście wykreślić z dziedziny potrzeb ludzkich.
— Przepraszam — przerwał mu Adolf. — Sztuki nie wykluczamy, ale ją uważamy tylko za środek, nie zaś za cel. Wszak dobrobyt stworzył sztukę. Dobrobyt ten był udziałem pewnych klas, które stały się potem mecenasami sztuki. Dziś dobrobyt ten chcemy rozciągnąć na masy.
— Pomimo praktycznego kierunku, znać w tobie słuchacza hejdelberskiego uniwersytetu, mój Adolfie. Umiesz rozmowę przeistaczać w dysputę filozoficzną. W taki sposób nie dowiesz się nigdy, jaki zawód sobie obrałem.
— Masz słuszność — rzekł Adolf, spostrzegłszy się, że znowu rozmowa weszła na dawne tory. — Więc obrałeś sobie zawód?
— Obrałem muzykę. Kształciłem się długi czas w Medyolanie, u najlepszych mistrzów uczyłem się kompozycyi. Kilka utworów moich muzycznych było drukowanych i krytyka nieźle je przyjęła. Marzeniem mojem teraz jest napisać utwór większy — operę, do której libretto obiecał mi Maurycy.
Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/56
Ta strona została przepisana.