Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/62

Ta strona została przepisana.

jeszcze nie wie nic о tém, nie miałem odwagi jéj powiedziéć.
Adolf, słysząc te lamenta nad więdniejącym storczykiem, wypowiedziane całkiem na seryo, przyznać musiał, że baron pod tym względem zdziecinniał. Uspokoił go, zapewniając, że, o ile będzie w możności, pomoże mu w utrzymaniu przy życiu tych kosztownych kwiatów.
— W taki sposób, jeżeli Jerzy nie będzie miał nic przeciwko temu, może-byś pan zechciał zaraz obejrzéć pacyentów?
Jerzemu ta propozycya była owszem na rękę; dawała mu bowiem możność powrócenia do altany i delektowania się „Synami ducha“ Maurycego. Uciecha jego była tém większa, gdy się dowiedział, że czekano na niego z czytaniem. Jerzy uściśnieniem ręki podziękował Maurycemu za tę grzeczność. Mniéj może był-by wdzięczny, gdyby był uważniéj przypatrzył się twarzy swéj żony. Alabastry nie rumieniły się, ale płonęły purpurą i drżały ze wzruszenia. Zajmującą widać musiała być rozmowa, która takie kolory dobyła na twarz Ireny. Czekanie więc nie było poświęceniem tak nadzwyczajném.
Nie chcąc podejrzliwym czytelnikom zostawiać pola do domysłów nad treścią rozmowy w nieobecności męża, powiem sam, że Maurycy spowiadał się Irenie ze swojéj miłości dla jakiéjś Włoszki.