nia, było rzeczą niemałej wagi. Kilka razy dotykał umyślnie stosunków familijny eh, ale gość krótkiemi i niedość jasnemi zbywał go odpowiedziami. Barona ta niepewność w pocieszne wprawiała zakłopotanie. Nie wiedząc o czem mówić, zabawiał gościa pokazywaniem mu obrazów, gęsto rozwieszonych po ścianach. Baron był dumny z posiadania tych obrazów, między któremi było kilka cennych oryginałów. Nie sądził jednakże, iż gość będzie umiał ocenić ich wartość. Tymczasem, ku wielkiemu zdumieniu barona, Adolf nietylko, że bez objaśnień poznawał pęzeł, że w kilku obrazach, które baron miał za oryginały, poznał tylko dobre kopie, wykazując zarazem, gdzie się oryginały znajdują; ale przytem, w sądzeniu szkół i pojedynczych mistrzów, okazał tyle znajomości przedmiotu, tyle trafności sądu, że baron, który spodziewał się znaleźć w nim profana, był olśniony, oszołomiony tem niespodziewanem odkryciem.
— Ależ pan mówisz o tych rzeczach — rzekł — jak skończony artysta. Czy pan i tą sztuką zajmowałeś się od niechcenia?
— Tą już więcej na seryo. Sam nawet malowałem.
— I nieźle malował — odezwał się Jerzy, wchodząc właśnie do salonu.
— I dlaczegóż zaniedbałeś pan swój talent?
Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/75
Ta strona została przepisana.