to nie moje. Ja tylko mam w nich trochę mego kapitału, resztę mają wspólnicy moi.
— A Nuchem jest także twoim wspólnikiem. Teraz rozumiem.
— Co rozumiész? — spytał żyd, patrząc podejrzliwie na córkę.
— Że ci dlatego tak wiele zależy na nim.
— A tak, bardzo wiele. Bo, widzisz, niektóre z tych zastawów leżą już bardzo dawno i nikt się po nie nie zgłasza. Może właściciele poumierali, albo podupadli. Więc to już nasz zysk. A jakby jemu przyszła ochota donieść o tém do sądu, to mogli-by nam to zabrać, i niewiele dostali-byśmy za to. Rozumiesz?
Tłómaczenie było dość niejasne; ale Amelce, która słuchała z dziecinną łatwowiernością i nie znała się wcale na podobnych interesach, wydawało się to aż nadto zrozumiałém. Prosiła tylko ojca, by jéj kiedy pokazał te zastawy, bo to, jak mówiła, musi być bardzo ciekawy zbiór.
Gawędzili tak długo, aż doczekali się brzasku dnia. Żyd radził córce, aby się udała na spoczynek, bo niewiele spała téj nocy.
— To nic, będę mogła naspać się w dzień, a teraz chcę nacieszyć się tobą, dopóki tu jesteś jeszcze tych parę godzin.
— Będziemy mogli jeszcze nacieszyć się sobą — rzekł żyd, głaszcząc córkę po rozpuszczonych wło-
Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.