Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.

kwapił się z drugą wizytą, więc, ulegając konieczności, trzeba było zrobić wizytę Leszczycom.
Wprawdzie stało temu na przeszkodzie, że dotąd Leszczycowa nie oddała im jeszcze piérwszéj wizyty, ale wytłómaczyły ją tém, że pewnie „chudzina nie ma w co ubrać się i dlatego wstydzi się to pokazać między ludźmi”. I, chcąc uwidocznić jéj ubóztwo, siliły się ubrać na tę wizytę jak najokazaléj. Nakładły na siebie, co tylko miały najkosztowniejszego. Mama, bez względu na dokuczliwy upał, wpakowała na siebie swoję uroczystą, materyalną suknią i przyłożyła to jeszcze aksamitném okryciem, suto wyszywaném. Na głowie, dla większéj ozdoby, przypięła do czepka ciemno karmazynowe pióro, które na wysokiéj fryzurze kołysało się, jak kita na hełmie, za każdém poruszeniem głowy.
Panna Aniela zaś korpulentną postać swoję zasznurowała w biały kolor niewinności, ale cóż, kiedy niewinność tę poplamiła taką kupą różnokolorowych kokard, kokardek, wstążek, szarf, że wyglądała, jak żydowska wystawa sklepowa. Na spoconą twarz nasypała obficie pudru, tłómacząc się tém, że nic tak nie chłodzi, jak puder. Zabrała także parę chusteczek do kieszeni na przypadłości katarowe i jednę chusteczkę od parady, cienką, z ozdobnym haftem, naperfumowaną aż do odurzenia.
Tak uzbrojone, zdążały do mieszkania Leszczyców. Pan burmistrz miał je eskortować na miejsce