Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.

Przeskoczył oczyma kilkanaście wierszy i czytał daléj:
„Nie chciała uwierzyć, żeś wyjechał. Była pewną, że ją zwodzę, aby przekonać się, jakie to wrażenie na niéj zrobi. I, aby pokazać, że mi się to nie udało, była nadzwyczaj wesoła tego wieczora, bawiła się, trzepotała; nawet niesmaczne dowcipy Adolfa pobudzały ją do szalonego śmiechu. To téż Adolf był uszczęśliwiony, aż do zarozumiałości. Ale następnego wieczora zmieniła się sytuacya. Panna, widząc, że na prawdę się nie pokazujesz, była rozdrażniona, kapryśna i na biednego Adolfka wywarła swój zły humor. Pastwiła się nad nim bez litości, zapytywała go o liczbę jego kolorowych krawatek, i czy nie myśli z nich wystawy urządzić. Radziła mu, żeby siebie wystawił w jakim galanteryjnym sklepie, jako okaz najświeższych nowości toaletowych; słowem, dokuczała mu okropnie. Nie traciła jednak nadziei, że przyjdziesz, bo uważałem, że za każdém otwarciem drzwi obracała się niespokojnie; ale nie pytała mnie o nic i starannie unikała rozmowy o tobie. Dopiéro po kilku dniach zapytała mnie, czy naprawdę wyjechałeś z Wiednia; a gdym ją upewnił, że z największą prawdą, wybuchnęła głośnym płaczem, płaczem rozkapryszonego dziecka, któremu odmówiono zabawki; poczęła uskarżać się na ciebie, że postąpiłeś sobie nieuczciwie, niegodziwie, zadając jéj taką przykrość, a za chwilę znowu zaklinała mnie,