Ukłoniła się Leszczycowéj, przymknąwszy nabożnie oczy powiekami i rozdymając nozdrza do nabrania powietrza na westchnienie religijne, i wyszła.
Nie poszła jednak prosto do mieszkania żydówki. Wstąpiła naprzód do domu nakarmić Azorka czekoladą i biszkopcikami, bo biedaczek od obiadu był na czczo; potém, zabrawszy ze sobą flaszeczkę perfum, wstąpiła po drodze do kilku znajomych, opowiadając się im, dokąd idzie i w jakim celu. Wybierała się, jak misyonarz do dzikich krajów. Przy téj sposobności nie omieszkała przypiąć łatki Leszczycowéj, oburzając się na jéj obojętność w rzeczach religii. Kiedy już była przed mieszkaniem żydówki, nakropiła obficie chustkę perfumami, nawet Azorkomi natarła niemi kudełki koło pyszczka i noska, westchnęła do Ducha Świętego i zadzwoniła.
Amelia zerwała się na głos dzwonka, a twarz jéj smutna i znękana ożywiła się nagle. Od dwóch dni siedziała sama w domu. Ojciec wyjechał, bo jakiś ważny interes odwołał go niespodzianie od córki. Została więc sama z rozpaczliwemi myślami, na które nie było rady, ani pociechy. Było jéj w duszy, jak po pogrzebie. Do Leszczycowéj ciągnęła ją tęsknota; zdawało jéj się, że będzie jéj lepiéj, kiedy się przytuli do staruszki, którą czciła i kochała, jak matkę, ale bała się spotkania z Janem. Nie była pewną, czy wobec niego umiała-by tak panować nad sobą, aby się nie zdradzić z uczuciem swojém dla
Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/165
Ta strona została uwierzytelniona.