Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/166

Ta strona została uwierzytelniona.

niego. Chodziło jéj o to, aby nikt, a szczególniéj on, nie dowiedział się nigdy o tém. Dziewicza duma nie pozwalała jéj przyznać się do miłości, za którą nie mógł-by jéj niczém odpłacić, chyba litością. Dlatego unikała Jana i, choć ją to wiele kosztowało, nie pokazywała się w domu jego rodziców. Miała nadzieję, że może Leszczycowa zajrzy do niéj dowiedziéć się, co z nią słychać. To téż na głos dzwonka zerwała się żywo z siedzenia, a gdy Sura weszła i powiedziała, że jakaś niemłoda pani chce się z nią widziéć, nie wątpiła już, że to matka Jana, i z radością wybiegła naprzeciw niéj.
Ale, zobaczywszy we drzwiach jakąś obcą osobę, cofnęła się zmieszana i wypatrzyła na przybyłą zdziwione oczy. Trwało to dosyć długo, bo panna Zenobia nie miała czasu dać objaśnienia, kto jest i po co przychodzi, będąc zajęta uspakajaniem Azorka, który na starą żydówkę szczekał i piskliwie warczał. Dopiéro, kiedy Sura ustąpiła z pokoju, a Azorka wpakowała panna Zenobia pod mantylkę, można było przyjść do słowa.
— Nie wiem, czy trafiłam — odezwała się panna Zenobia, rzucając ze zdziwieniem przenikliwe spojrzenie po bogatych dywanach.
— Kogoż pani szukasz?
— Czy to panna jest żydóweczką, która ma zamiar przechrzcić się.
— Jestem żydówką — odrzekła Amelia z godno-