przygotowaniem nam wygodnego pomieszczenia i będziesz oczekiwał naszego przybycia na dworcu kolei. Mamy tam stanąć dnia 21 o godzinie 7 wieczorem.”
U spodu listu stało drobnemi, nierównemi literkami wypisane ręką Julii „do widzenia”.
Jan szybko przebiegł oczyma list, i chmura niezadowolenia zawisła na jego czole. Cień jéj ponury odbił się także na twarzy Amelii, i ją ogarnął jakiś niepokój, tém więcéj, gdy na kopercie, leżącéj u jéj nóg, zobaczyła stempel wiedeńskiéj poczty. Domyślała się, ale nie śmiała pytać Jana o nic. On sam jednak po przeczytaniu oddał jéj list i rzekł:
— Masz, czytaj.
— Od niéj? — spytała nieśmiało.
— Nie, ale o niéj.
Ten dowód zaufania ucieszył Amelią. Nie mogła już być dla niéj straszną treść listu, z którego Jan nie robił sekretu przed nią. Gdy przeczytała, Jan spytał jéj:
— I cóż radzisz mi zrobić?
Amelia nie wiedziała, co odpowiedziéć. Nie śmiała odradzać mu spotkania się z Julią, a bała się tego. Jakieś trwożne przeczucie ostrzegało ją o niebezpieczeństwie, które groziło jéj szczęściu.
— I cóż? — powtórzył Jan, patrząc na pomieszaną Amelią — nic mi nie mówisz?
— Ja nie wiem... może matki się spytać.
Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/186
Ta strona została uwierzytelniona.