Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/190

Ta strona została uwierzytelniona.

chem wiatru. Co chwila oko napotykało jakąś nowość, niespodziankę; na całéj przestrzeni, którą pociąg przebiegał, panowała wielka rozmaitość. To téż podróżni cisnęli się do okien i przyglądali się z ciekawością i zajęciem okolicy. Z jednego okna wagonu piérwszéj klasy wychylała się także dość często główka jakiéjś młodziutkiéj osoby, ubrana w elegancki, fantastyczny kapelusik, z pod którego wymykały się bujne włosy, prześlicznego jasno-złocistego połysku. Twarzyczka była drobna, filigranowa, delikatna, nie tyle piękna delikatnym rysunkiem, ile tym wdziękiem, który daje młodość i żywe usposobienie. Ruchy jéj były pełne gracyi i swobody, znamionującéj wielkie obycie się w świecie, a ubiór podróżny, jakkolwiek prosty, a nawet zaniedbany, bo składał się z szarego, płóciennego płaszczyka i takiéjże sukienki, znać było, że wyszedł z piérwszego magazynu, tyle w nim było gustu i elegancyi. Ubiór ten zdradzał kapryśne, fantastyczne usposobienie swojéj właścicielki, przesyt, który kazał jéj szukać niezwyczajności w prostocie. A może téż miała inny jeszcze cel, biorąc na siebie ten strój skromny. Może to była właśnie broń na zdobycie serca poważnego Jana.
Bo właśnie ta panienka, któréj główka tak często wychylała się z okien wagonu, to była Julia, a pociąg, którym jechała, był zaledwie o parę stacyi oddalony od miasteczka, w którém Jan przebywał.