Kiedy Jan, idąc za radą matki, zdecydował się wyjść na kolej, na przyjęcie Nadermanów, nie przypuszczał nigdy, że tak trudno będzie mu przebyć tych kilka godzin w towarzystwie Julii. Teraz dopiéro przekonał się, jak męczącą przyjął rolę na siebie. Nie mógł rozmawiać z nią, jakby z osobą całkiem obojętną, z którą zwykła łączyła-by go znajomość, a nie chciał być takim, jak dawniéj; bał się nawet potrącić w rozmowie o coś takiego, co-by przypominać im mogło przeszłość, o któréj chciał teraz zupełnie zapomniéć. W takich warunkach rozmowa była bardzo trudną. W liczniejszém towarzystwie szło jeszcze jako tako, rozmowa była ogólną, o wszystkiém, i wszyscy brali w niéj udział. Ale gdy starzy Nadermanowie przeszli do drugiego pokoju, gdzie właśnie składano kufry i tłumoki, a Leon pod jakimś pozorem wysunął się na miasto i młodzi zostali sam-na-sam ze sobą, położenie Jana stało się wielce kło-
Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/209
Ta strona została uwierzytelniona.
X.