wiecznie żyć w jaskini, jak dziki zwierz, nie można. Trzeba nam ztąd się wynieść i świsnąć do Ameryki.Tam człowiek będzie mógł swobodnie odetchnąć.
— Tak, uciekać, ale o czem?
— Jakto? i my nie mamy o czém uciekać? Co? Ty śmiesz mi to mówić? — spytał Nuchem, przybliżywszy się do Grünwalda, że piersią o jego piersi uderzył i patrzał mu bystro w oczy.
— No, przecież wiész, że nam zabrali wszystko.
— A te pieniądze, coś złożył w kasie oszczędności, hę? Czy ty myślisz, że ja nie wiem o nich, choć mi ani słowa nie powiedziałeś. Powiem ci nawet, na jakie nazwisko je zapisałeś: na Szat Gołdę. Widzisz, że wiem o wszystkiém. Ty mnie nie wywiedziesz w pole.
— No i cóż z tego, żem je tam złożył? Te pieniądze nie należą do naszego wspólnego działu, to są wyłącznie moje; składałem je na posag dla Małki.
— A że Małka ma być moją, więc te pieniądze mnie się patrzą.
— No, tak — mruknął żyd po chwili namysłu — będą twoje, jak zostaniesz jéj mężem, a do tego jeszcze daleko. Ona w kryminale, kto wié, kiedy ją puszczą, a ja bez niéj się nie ruszę.
Wspomnienie córki rozmiękczyło głos jego, ostatnie słowa wymówił prawie z płaczem.
— Biedne dziecko! — mówił, siadając na posłaniu i nurzając głowę w dłonie — co ona tam cierpiéć musi!
Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/240
Ta strona została uwierzytelniona.