Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/270

Ta strona została uwierzytelniona.

wał jéj z całą galanteryą swoje ramię. Julia bawiła się tém znakomicie, wpadała w szaloną wesołość w skutek tych pociesznych qui pro quo, jakie baron popełniał na każdym kroku, a że lubiła się śmiać i bawić, więc, aby nie psuć zabawy, nie wyprowadzała nigdy barona z błędu i pozwoliła mu wierzyć w swoję sympatyą. Nie przeszkadzało jéj to wcale w stosunku do Jana, — baron był dla nich rodzajem spirytystycznego medium, za pomocą którego rozmawiali i porozumiewali się ze sobą. Nieraz na spacerze w lesie zdarzało się, że, kiedy baronek prowadził Julią pod rękę i kroczył obok niéj, sztywny i dumny z tego zaszczytu, drugą jéj rękę trzymał Jan w swoich rękach i całował, i przyciskał do piersi. Julia była zachwycona tą mistyfikacyą, i nieraz po cichu powtarzała Janowi, wskazując na barona:
— Ach, cóż to za nieoceniony materyał na męża. — Nieraz nawet do niego wprost zwracała się z podobną pochwałą.
Baron rósł z uciechy jak na drożdżach, a przynajmniéj podnosił się na palcach o ile mógł; towarzyszył jéj wszędzie, wysilał się na rozmaite grzeczności, a potém spowiadał się Janowi ze swoich sukcesów miłosnych. Dla ostatecznego podbicia serca postanowił urządzić bal, raz dlatego, że Julia sobie tego życzyła, a powtóre, że sam był podobno wcale niezłym tancerzem i pałał żądzą popisania się przed Julią z tą swoją zdolnością. Nie odstraszyła go