Na pochyłości wzgórza, za rzeką, widać miasteczko. Okna błyszczą złotem od zachodzącego słońca. Po moście dudni żółty wózek pocztowy, wlokący się powoli od stacyi kolei. Stare szkapy z wysiłkiem ciągną go pod górę; wjechał w szeregi domów i zatrzymał się w rynku, przed żółtym domem z ganeczkiem. Na domu orzeł dwugłowy, koło drzwi skrzynka na listy. To dom pocztowy.
Koło niego gromadka służących, parę chłopaków z warsztatu, wesołych i wyśmiewnych, jakiś posłaniec ze wsi, w czapce z galonem, a boso, stoi, trzymając koszyk i konia. Wszystko to czeka na gazety i listy, które pan pocztmistrz rozpakowuje właśnie. Przez otwarte okno widać jego łysą głowę, uchylającą się to w jednę, to w drugą stronę, jak wahadło.
Na ganeczku kilku obywateli surdutowych, inteligencya miasteczka, siedzi i czeka także na gaze-
Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/5
Ta strona została uwierzytelniona.
I.