Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/77

Ta strona została uwierzytelniona.

znowu niepokoić. Niepokój był tém większy, że teraz właśnie znajdował się na rozdrożu i nie wiedział, w którą stronę los go rzuci. Stał przed zamkniętemi wrotami przyszłości swojéj i czekał, nie wiedząc, jaką pójdzie drogą. Przed wyjazdem z Wiednia porozpisywał listy na różne strony, zapytując się ludzi, znających lepiéj od niego stosunki ekonomiczne Galicyi, czego się jąć, jakiéj gałęzi przemysłu mógł-by najkorzystniéj poświęcić się, jako chemik. Wahał się, czy obrać drogę praktyczną, czy starać się o profesurę. Bankier Naderman, w którego domu bywał częstym gościem, wspominał mu nieraz, że ma zamiar w dobrach swoich w Galicyi urządzić rafineryą nafty, a zarazem fabrykę wszelkich produktów, jakie z niéj otrzymać można, i dawał mu do poznania, że rad-by jemu oddać kierownictwo tego pomysłu. Jan w tym celu nawet robił już specyalne studya, zwiedził parę podobnych fabryk. Ale przez nagły wyjazd z Wiednia z powodów sercowych zerwał całkiem stosunki z domem bankiera i ze względu na Julią nie wypadało mu odzywać się teraz, dopóki Leon nie odpisze mu na list jego. A odpowiedź nie nadchodziła. Wszystkie więc plany jego zostały w zawieszeniu, i ta niepewność, spotęgowana dzisiaj pessymistycznemi poglądami aptekarza, męczyła go. Ciasno i duszno było mu w pokoju; wstał i wyszedł na dwór. Potrzebował powietrza, przestrzeni, aby myślom dać swobodniejszy polot. Noc była ciemna,