pod strzechą Kościoła. Tak zwane liberalne prądy (sit venia verbo: liberalny, bo to lucus a non lucendo), jak zagon tatarski rozproszyły nas, lub porwały w jasyr. Jedni z jasyru, lub z tułaczki wrócili, pospieszyli do niegasnącego nigdy ogniska, inni jeszcze błądzą po kniejach, jeszcze nie wrócili, nie wielu przepadło w jasyrze. Bałucki musiał bardziéj od wielu kochać to ognisko, skoro chciał być stróżem jego, teologiem. Pełnego miłości tego ogniska, porwał zagon tatarski; — jeniec nie wrócił jeszcze, ale tęskni za strzechą Kościoła, zmierza ku ognisku, ale wśród ciemnych dróg, błyśnie mu błędny ognik, a on go bierze za owe ognisko, czasem przypomni mu się bizun tatarski, który z niego chciał wybić wspomnienie przeszłości. Wędrowiec przestraszy się bizuna i choć sercem rwie się do opuszczonego ogniska, nuci pieśń tatarską, by nie dostał bizunem. Takich wytworzyły lata przedstyczniowe, takim pozostał Bałucki.
Bałucki jest téż dziwnego rodzaju konserwatystą... uprzedzeń. Czy to wytrwałość i stałość, czy upór? Jak sobie zaśpiewano w 1863 roku: „Gdy naród do boju wystąpił z orężem — Cześć wam, panowie za naszą niedolę, kajdany“ —
Strona:Michał Bałucki. Szkic literacki.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.