nie dozwalały ustąpić z odziedziczonego po średnich wiekach stanowiska. Że wówczas miała racyę nazwa demokratów, dla tych, co wywalczali ludowi prawa obywatelskie, łatwo się zgodzić, ale gdzież obecnie przedmiot sporu? gdzie ludzie, coby chcieli lub mogli cofnąć naród wstecz w rozpadłe formy społeczne? Czy potrzeba dziś walczyć o to, co już zdobyte i zabezpieczone? Nazwy się poniewierają jeszcze jak widma i straszą prostaczków, albo podają chyba temat do karykatur pismom humorystycznym. Gdzież u nas szukać materyału do demokracyi? Czy w „Chłopach arystokratach“ Anczyca, tak wiernie skopiowanych? Czy w „Baryłkowiczu“ pana Bałuckiego? Czy we Walentym z polowania na męża? Czy może w spanoszonych kupcach, jak ów w „Legacie“?
Podobno istotną różnicę polskich demokratów i arystokratów znajdziemy w owéj rycinie, co przedstawiła dwie figury. Jedna brudno-rozczochrana, nie znająca widocznie użytku mydła i grzebienia, siedzi za szynkownym stołem i pije żytniówkę; pod tém podpisano: demokrata. Druga figura wymuskana, o twarzy głupiéj, zabarwionéj cynizmem rozpusty, ze szkiełkiem w oku, z głową opartą
Strona:Michał Bałucki. Szkic literacki.djvu/29
Ta strona została uwierzytelniona.