Strona:Michał Bałucki - Bez chaty.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

Syn bólów, tych, co bez posagów jeszcze,
Syn ran niezaschłych i owéj nadziei,
Co nad łez morzem jak gołąb szeleszcze,
Śpiewa pieśń nową.
Na tęczę idei
Góralską gońkę rzucam. Lud ten lubię,
Biedny a dumny — o! ludek to złoty,
I duża przyszłość jego — więc się chlubię,
Jak szlachcic cherbem, ludem takiéj cnoty.

Spienione Tatrów porozpuszczam rzeki,
Jako warkocze — jako struny lutni,
Po ziemi mojéj mogilnéj, dalekiéj,
I śpiewać będę dla was, bracia smutni!