Strona:Michał Bałucki - Bez chaty.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

Po niebiosach i jesteś mój drogi
Niby orzeł z kamieniem u nogi.
A ja starą matkę mam tam w chacie
Co jak służka żyje znosząc biedy,
A i ślepą mam tam siostrę, bracie,
Co niewidzi nawet biedna, kiedy
Byle o co ojczym rozwścieklony
Za włos schwyci długi, rozpleciony,
I sycząc z bólu o ziemi rzuci,
A obydwie bardzo mnie kochają,
Moje troski do swoich dodają,
I podwójnie płaczą. — Oj to smuci!

(słychać cichnący śpiew.)

Lody rozpękły i śniegi tają,
I majem pachną polany, lasy;
Znajome wirchy na nas wołają:
Chodźcie juchasy, chodźcie juchasy.