Strona:Michał Bałucki - Bez chaty.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.
JONEK.

Zostań Stachu! teraz inak czuję
Obcą troskę, gdy się sam frasuję —
Ja myślałem, że na sercu ranę
Jako szmatę można zszyć na nowo
Pocieszeniem i znów będzie zdrową,
Oj nie, oj nie!

STACH.

Ja tu nie zostanę.
Pójdę z wami! Mnie pracować trzeba,
Bo się boję, bym z wielkiego głodu
Tu mnie musiał o kawałek chleba
Prosić kogo. —

JONEK.

Cicho! z za ogredu
Wyszła matka twoja i do góry
Tutaj idzie.