Strona:Michał Bałucki - Bez chaty.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.
STACH.

Matuś moja! oczy twe nie zgadły,
Czemu wargi syna tak pobladły,
I zzieleniał, zciemniał tak na ciele.
Czemu z śniadéj twarzy stérczą kości,
Nie z trosk samych tylko, choć ich wiele,
Z głodu matko — twój syn strasznie pości.
Pięć dni całych nic nie jadłem prawie,
Więc gdy bez sił padnę gdzie na trawie,
To zieloną trawę z głodu zżuję,
Bo tu pusto, strasznie pusto czuję.
A ja na chléb teraz nie zarobię,
Ręce z smutku lecą w dół bezwładnie —
Jabym jeno rad wciąż dumał sobie,
Dumający szedł póki nie padnę —
Het, daleko.

MATKA (po chwili).

Idź, idź, teraz ja cię
Sama proszę, a choć krzyknę na cię: