Strona:Michał Bałucki - Bez chaty.djvu/44

Ta strona została uwierzytelniona.
MATKA (całuje go w głowę łkając i wdziewa mu szkaplerz na szyję).

Niech Maryi Panienki przyczyna
Lepszą dolę dla ciebie wyjedna,
Niż ci dała twoja matka biedna.

STACH (całując jéj nogi).

Jeszcze jedno, mateńko kochana!
Na mogile ojca byłem z rana,
Z zielsk i trawy nie widno mogiły,
I na ziemię upadł krzyż przegniły.
Wynieś ty mi matko pokryjomu
Wyostrzony ojca topór z domu:
Pójdę w ciemne lasy i krzyż zrobię,
I na ojca go postawię grobie,
Bym wróciwszy wiedział, gdzie on leży,
Gdzie z paciorkiem klęknąć mi należy.
A wieczorem u cmentarnéj bramy
Mnie czekajcie — tam się pożegnamy.

(Matka w milczeniu bolesném odchodzi — wtém w chacie słychać hałas i krzyk przeciągły.)