Strona:Michał Bałucki - Bez chaty.djvu/46

Ta strona została uwierzytelniona.
MATKA (mocując się).

Puść Teresko, puść! ja nie przeżyję,
On mi syna mojego zabije.

TERESKA (poważnie).

Nie zabije, matko, bo Bóg w niebie!

I w obręcz białych rączek schwyciła
Mateńkę swoją, „niechodź“ prosiła,
A twarz jéj, blada po oczów stracie,
I w rozpuszczonych włosów żałobie
Drżała z wzruszenia. I stały obie
Wsłuchane, trwożne, a w ciemnéj chacie
Słychać jak tłuką sobą o ściany
Góral rozpaczny, ojczym pijany.

I któż zwycięży? — o! rozpacz sama
To jeszcze nie jest jasnych dni brama.