Strona:Michał Bałucki - Bez chaty.djvu/51

Ta strona została uwierzytelniona.

Zaraz wieczór ten udałam mocny
(To nie trudno u mnie, bo mrok nocny
We śnie trzyma mi wciąż oczy strasznie)
I myślałam jak ciebie ratować,
I czekałam póki on nie zaśnie.
A i matka podobno nie spała,
Bom słyszała jak cicho szlochała;
Ale krzyknął na nią i zmilknęła,
I udając sen mocno zasnęła.
Cicho!… szelest słyszę znowu w chacie,
Idź już — idź już — bądź zdrów miły bracie.

STACH (całując ją).

Niech was Pan-Bóg w swéj opiece chowa,
I Najświętsza Panna! — bądź mi zdrowa.

(odchodzi.)
TERESKA (stoi nieruchoma, wsłuchana w stęp jego, nagle woła stłumionym głosem).

Staszku! Staszku!