Strona:Michał Bałucki - Bez chaty.djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.
TERESKA (opamiętywując się).

Więc mi się to śniło?
Śliczny sen, braciszku; nad mogiłą
Starą ojca siedzielim strapieni,
Płacząc bardzo — wtém z nieba, z wysoka
Matka Boska po schodach z obłoka
Zeszła jasna i w płaszczu z promieni
Ku nam smutnym, cośmy kornie stali,
Od łez i boleści jak śnieg biali.
Przenajświętsza wzięła nas za ręce
I mówiła: chodźcie, już czas! męce
Waszéj koniec! — Szła płynąc przed nami,
A my koniec całując jéj szaty
Szli na klęczkach za nią z modlitwami
Do gór naszych, do matki, do chaty —
I lud z całéj patrzał na nas wioski,
Na twarz padał u nóg Matki Boskiéj,
„Cud, cud“ wołał.