Strona:Michał Bałucki - Bez chaty.djvu/67

Ta strona została uwierzytelniona.
STACH.

Hehej! mocny Boże,
Że się ziścić taki cud nie może,
Jak wiatr w polu przeleci po duszy
I nową ją boleścią zapruszy.

TERESKA.

O nie mów tak! bo sny z nieba płyną!
Wróźby Boże z wiatrem nie przeminą,
Stać się muszą — o wierz mi Stasieńku!

STACH.

Wierzyć muszę; bez téj odrobiny
Wiary może dawnobym na pieńku
Wisiał jakim, lub w wodzie głębokiéj
Łeżał. Ale z każdym dniem ta wiara
Gaśnie — w góry wracamy co zima —
Zawsze jedno słyszym: matki niema,
A on w chacie. Biedna matka stara!
Szuka dzieci, co za nią po świecie