Strona:Michał Bałucki - Bez chaty.djvu/86

Ta strona została uwierzytelniona.

Z rozpuszczonemi rzek warkoczami
Leży, ubrana w blaski zachodu,
I tuli Wawel i coś wargami
Szepta mokremi na pocieszenie.

I znowu czoło zwite w cierpienie,
W palące troski, w gryżące bóle,
Do starych, zwilgłych murów przytulę —
Chłodząc się pieśnią starą, co z wieka,
Jak strumień, przez te mury przecieka.

Chodźcie tułacze! — pójdziemy razem,
Przed każdym świętym klękniem obrazem;
O! jest gdzie modlić się w naszém mieście!
Z tłumem modlącym przed Maryi kościołem.
Przy dzwonów biciu uderzym czołem,
Aż jęk rozedrze chmury nareszcie,
Litością świętych skruszą się twarze,
I Bóg nam niebo szczęścia pokaże.
Salve Cracovia!