Strona:Michał Bałucki - Bez chaty.djvu/90

Ta strona została uwierzytelniona.
Okolica górzysta pod Krakowem — na wzgórzu kościół w wieńcu starych lip — w dali widny Kraków po spaleniu.)
TERESKA (wspierając się na Stachu).

Iść nie mogę daléj, bracie drogi;
Kamieniami poranione nogi
Nieść już niechcą — pot mi cieknie z czoła,
I osłabłam cała… siądź, bo padnę.

STACH.

Jeszcze trochę — tam koło kościołka
Na pagórku widzę lipy ładne,
Stare, z chłodnym cieniem — tam spoczniemy.
Uchwyć się mnie — niedługo dojdziemy.

(idę naprzód.)
TERESKA (siadając pod murem kościoła).

Jak tu dobrze, lipy pachną w koło,
Chłodny wiater wieje mi na czoło.