Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/101

Ta strona została przepisana.

Pan Bóg obdarzył mjątkiem, którego on w tak niegodny sposób używa, to przecież okropne.
— Do czasu dzban wodę nosi. Przy takim waryackim sposobie życia z pewnością nie pociągnie długo, a wtedy my, jako najbliżsi krewni....
— Bóg-by to dał.
— Dla tego tylko się jedzie, moja kuzynko, bo właściwie nie należałoby, skoro nie raczył nawet na kartce wydrukować, zwyczajnej formuły zaproszenia.
— Cóż można wymagać lepszego od takiego gbura: człowiek bez wychowania.
— Chciał może wystawić nas na próbę, czy też przyjedziemy.
— Ja przyznam się kuzynowi, wahałam się, miałam nie jechać.
— To byłoby najgorzej. Trzeba korzystać z tej sposobności, kto wie, co ona przyniesie nam może. Już to dobry znak, że sobie o nas przypomniał Zaczyna widać oceniać wartość naszą, którą dotąd zdawał się lekceważyć. Pochlebiało to widocznie jego próżności, że się będzie mógł na pogrzebie pochwalić przed światem naszem pokrewieństwem i dla tego przysłał nam karty. Należy wyzyskać jego słabość. Po śmierci przyjaciela uczuje się osamotnionym, naszą rzeczą będzie zapełnić tę próżnię i stać mu się niezbędnymi.
Rozmowa na tem się urwała, bo na następnej