Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/106

Ta strona została przepisana.

szając ramionami — nazwisko nic nie tłumaczy. Był moim przyjacielem, moim najlepszym przyjacielem, najprzywiązańszym, nie żądał odemnie nic za to przywiązanie, nie opuszczał mnie i został mi wiernym do śmierci, oto wszystko, co o nim wiem i co powiedzieć mogę,
— Rozumiem cię kuzynie; to mi wystarcza — rzekł, ściskając mu dłoń, nawet ze łzami w oczach, jeżeli dobrze widziałem — był twoim przyjacielem, to największa pochwała, jaką znam.W tych czasach zarażonych egoizmem, brudnym materyalizmem i wstrętnym indyferentyzmem, jest to największa pochwała, jaką można złożyć na trumnie człowieka. Ta myśl będzie osią mego przemówienia.
Przestał mówić, bo właśnie weszła do sali hrabina Hortensya w majestacie smutku i powagi.
— Kuzynie drogi — rzekła — kto zajmował się urządzeniem żałobnego pokoju?
— Ja sam. Czy się pani podoba?
Owszem, prześlicznie. Daje to chlubne świadectwo o twojem zacnem sercu i o guście artystycznym; ale zapomniałeś o najważniejszej rzeczy. Koło trumny nie ma krzyża, ani żadnego świętego obrazu.
— To nie przez zapomnienie, umyślnie, bo nieboszczyk był bezwyznaniowym.
— Niechby sobie był czem chciał — odezwała się ciszej, chcąc okazać się w oczach kuzyna