Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/11

Ta strona została skorygowana.
5
GŁOWA SWOJE, A SERCE SWOJE.

czytaniu i poważnej rozmowie, co się potem stało ich potrzebą i przyzwyczajeniem.
Rodzice panny nie widzieli w tém nic niebezpiecznego. Zaślepieni w swojéj jedynaczce, dumni z jéj uczoności, o której w okolicy głośno mówiono, kontenci byli, że Jadwinia znalazła kogoś, z kim sobie porozmawiać może o tém, czego się w szkołach nauczyła — i jeszcze coś nowego skorzystać. Papa uważał te rozmowy kandydata filozofii z córką, jako nadliczbowe lekcye, za które miał zamiar ofiarować mu gratyfikacyą w formie jakiegoś prezenciku na imieniny. Ani mu to przez myśl nie przeszło, żeby tam jakiś mieszczuch, profesorzyna in spe, śmiał podnieść oczy na szlachecką córkę. Aż tu jednego pięknego dnia panna, jakby nigdy nic, oświadcza rodzicom, że po głębokim namyśle przyszła do przekonania, że nikt inny, jeno pan Kazimierz Filuciński może być jéj mężem. Mama, jak każda mama, ucieszyła się w duszy tą wiadomością, bo prawdę powiedziawszy, obawiała się trochę, żeby Jadwinia starą panną nie została z powodu, że młodzież jakoś nie bardzo garnęła się do niéj i że ona sama nie okazywała zbyt wielkiéj ochoty do małżeńskiego stanu. Decyzya więc panny wcale jéj przypadła do smaku, zwłaszcza, że i kawaler był niczego sobie, bo miał i miarę przepisaną i oczy, jakby na porcelanie malowane i wąsik i bródkę, jakby z najdelikatniejszego tytoniu tureckiego, no, a rozum taki, że