ostatni powóz zniknął za kłębami kurzu w alei topolowej, odwrócił się i rzekł do mnie:
— No, teraz spodziewam się, nie będą próbowali już narzucać mi się ze swoją przyjaźnią
— Ale o cóż im poszło? — spytałem. — Co ich tak rozgniewało? Cóż to był za jeden ten pański przyjaciel, że uważali sobie za takie ubliżenie być na jego pogrzebie?
— Znałeś go pan, zdaje mi się.... Nazywał się Azor i był rzeczywiście moim najlepszym, jedynym przyjacielem.
∗
∗ ∗ |
Wiadomość o tym pogrzebie gruchnęła niebawem po całej okolicy, podawano sobie ją z różnemi dodatkami, nawet mówkę kuzyna Adolfa, choć jej nie drukował, jak to był zapowiedział, umiano na pamięć. Jedni śmieli się z tego, drudzy oburzali się, gdy jednak dziwak w tym czasie rozrzucił kilkanaście tysięcy na różne cele dobroczynne, opinia publiczna pogodziła się z nim i przebaczyła mu ten wybryk złośliwy. Tylko rodzina, z której zadrwił tak nielitościwie, darować mu tego nie mogła, i szkalowała go, gdzie się dało. Kuzynek Adolf umieścił w jednem piśmie długi artykuł pod tytułem: Ze wsi, w którym ubolewał nad upadkiem religii i moralności i ostro gromił niedo-