Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/128

Ta strona została przepisana.

nabożna: należała do bractwa różańcowego, nosiła podobno na gołem ciele pasek świętego Franciszka, a w każdą niedzielę i święto szła regularnie, jak zapisał, do OO. Dominikanów na nieszpory, z dużą książką do nabożeństwa i wykrochmaloną chustką do nosa. To jej nie przeszkadzało być wzorową służącą, wierną i przywiązaną jak pies, a pracowitą jak mrówka. Dość powiedzieć, że od czasu jak przybyła do Krakowa, służyła ciągle w jednem i tem samem miejscu, t. j. u mego nauczyciela muzyki Gileczko. Przyszła do niego jeszcze za życia żony i wyniańczyła im dwoje dzieci: Lucynię i Karolka.Była niby to do dzieci, ale przytem i prała i gotowała i pomagała sprzątać w pokoju, a gdy Gileczkowa przeniosła się na cmentarz, poczciwa Kasia zastępowała sierotom matkę, jak mogła i umiała. Wisus Karolek nie bardzo zgadzał się na to zastępstwo i nieraz na macierzyńskie napomnienia staruszki odpowiadał wywieszaniem języka albo przedrzeźnianiem. To też Kasia nie miała do niego wielkiego serca i przepowiadała mu, że z niego nie będzie nic dobrego, ale zato do Lucynki przywiązała się tak, że do rodzonej córki bardziej nie można. Miałby się z pyszna taki, coby się ośmielił wyrządzić jaką krzywdę jej pieszczotce. Nawet ojcu nie pozwalała powiedzieć jej marnego słowa. Bo też Lucynka była dobra, łagodna, bez żółci, jak gołąbek, według wyrażenia się Kasi. Piękna, co prawda