pożyczyć zaś ich nie mógł, bo koledzy jego także tych dzieł do nauki potrzebowali. Brak tych książek opóźniał znacznie jego przygotowania do egzaminów, do których mu tak pilno było, bo chciałby się był teraz odbyć z nimi jak najprędzej.
Trapił się tem więc bardzo; gdy wtem w dniu swoich imienin otrzymuje jakąś paczkę, a w niej.... wszystkie te książki, które mu były potrzebne. Teraz już nie wątpił, że nikt inny, tylko jego nieoceniona wdówka mogła zrobić mu tę wielką przysługę. Wyczytała mu z twarzy zmartwienie, wypytała się prawdepodobnie kuzyna o powód i co tchu spełniła jego życzenie. Taka troskliwość wzruszyła go do głębi, nie śmiał dziękować jej za to, bo mu zakazała mówić o wdzięczności, ale uczucie jego dla niej spotęgowało się niesłychanie. Rozkochał się w niej na dobre i wszystkie chwile wolne od nauki przępędzał u niej. Cieszyło ją to widocznie i nie szczędziła mu oznak wzajemności.
Rozumie się, że w takich warunkach wizyty jego w domu nauczyciela muzyki przerwać się musiały. Zapomniał o kwartetach, duetach i po dwa, trzy tygodnie nieraz nie pokazał się u dawnych znajomych. Lucynka cierpiała bardzo z tego powodu, a z nią razem i Kasia także; ale obie tłumaczyły go i pocieszały się tem, że się uczy, a jeżeli się nie pokazuje, to dla tego, aby przyśpieszyć wspólne szczęście.
Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/139
Ta strona została przepisana.